Szpony chemii
Kiedyś chorych leczono odchodami krokodyli, tłuszczem eunuchów albo zasuszonymi żmijami. Teraz nie tylko naukowcy, ale i szarlatani żonglują substancjami, które z ludzkim umysłem i ciałem są w stanie zrobić prawie wszystko
Pigułki, roztwory, syntetyczne koktajle. Ogłupiają, podniecają, stymulują, dopingują. Człowiek jest we władaniu chemii. Czy zachował jeszcze wolną wolę?
MAŁGORZATA WOŹNIAK 2003-11-07
Całkiem świeżym i niezwykle niebezpiecznym wynalazkiem chemików jest koktajl gwałtu. To nic innego jak pewien kwas, pozbawiony zapachu i barwy. Jego lekko słony smak jest prawie niewyczuwalny, zwłaszcza gdy zostanie rozpuszczony w soku, słodkim napoju czy drinku. Mniej niż dwa gramy kwasu działają jak bardzo silny narkotyk. Osoba, która go zażyje, traci nad sobą panowanie. Niezależnie od swojej woli wpada w stan podniecenia, może mieć też trudności z utrzymaniem równowagi, a nawet wpaść w śpiączkę. - Wtedy kobieta, bo to one są raczone koktajlem, może zostać zgwałcona. Kiedy oprzytomnieje, nawet o tym nie wie. Nie pamięta, co się z nią działo - mówi policjant z wydziału narkotyków. - Po kilku godzinach w jej organizmie nie ma już śladu, że cokolwiek brała.
W mniejszym stopniu nasz organizm pobudzają również kokaina, efedryna i amfetamina. Ich stosowanie zwiększa wytrzymałość i wydolność oraz zdolność do koncentracji. Jednak pobudzające działanie amfetaminy słabnie po kilkakrotnym zażyciu. Terroryści w teatrze na Dubrowce, którzy w ten sposób chcieli zwalczyć zmęczenie i senność, w trzeciej dobie musieli padać z nóg.
Sterydy na medal
Niektóre środki chemiczne gwarantują zwiększoną wytrzymałość i tolerancję na wysiłek (średnio o 60 procent). To sterydy. Należy do nich syntetyczny hormon wzrostu (HGH). Dzięki niemu zawodnicy mają bardziej rozbudowane mięśnie i zredukowaną tkankę tłuszczową. Kolarze, wioślarze czy długodystansowcy stosują erytropoetynę (EPO). Substancja początkowo trafiła na rynek z myślą o chorych z niewydolnością nerek. Hormon pobudza w organizmie produkcję czerwonych krwinek, a to oznacza, że pracujące mięśnie dostają więcej tlenu. Jedna ampułka, a jaki efekt: wyniki lepsze nawet o kilkanaście procent. To wystarczy, żeby ze średniaka zrobić mistrza.
W ostatniej aferze dopingowej, która może poczynić znaczne spustoszenia nawet wśród mistrzów świata, zwłaszcza rodem z Ameryki (kiedyś palma pierwszeństwa w "koksowaniu" należała do sportowców z byłej NRD), negatywnym bohaterem jest środek zapisywany zwykle przez lekarzy... kobietom w ciąży.
Jednak wszystkie sztuczne substancje wywołują w ludzkim organizmie jakieś skutki uboczne, niekiedy bardzo groźne. Profesor Jacek Spławiński z Instytutu Leków uważa, że każdy pacjent zażywający jakiś lek jest w pewnym sensie królikiem doświadczalnym.
- Dlatego ja leków nie zażywam - oświadcza naukowiec.
Tymczasem sportowcy dla poprawy swoich osiągnięć, w pogoni za zwycięstwem, przyjmują wręcz megadawki różnego rodzaju farmaceutyków. Nic dziwnego, że niektórzy z nich stają się bezpłodni, chorują na nowotwory prostaty i wątroby, cierpią na maskulinizację, objawiającą się np. zarostem u kobiet, i feminizację - polegającą m.in. na powiększaniu się piersi u mężczyzn.
Ale to jeszcze nie wszystko. Podczas Tygodnia Mózgu, profesor Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie przypomniał, że agresja ma podłoże neurobiologiczne. To oznacza, że można nią sterować za pomocą leków. Na przykład sportowcy, którzy szpikują się pochodnymi testosteronu (męski hormon płciowy), muszą się też liczyć ze zmianami w zachowaniu, zwiększoną agresją i drażliwością. Agresję zresztą można zwiększać i zmniejszać również za pomocą substancji metabolicznych.
- Tutaj znaczenie ma poziom glukozy we krwi - stwierdza profesor Vetulani. - Wiedzą to Amerykanie, którzy uspokajają przedszkolaki, podając im cukierki.
Organizmem ludzkim, jak się okazuje, można sterować nawet za pomocą lizaków. Co w tej sytuacji dzieje się z naszymi naturalnymi instynktami?
Miłość na receptę
Wszystkie ssaki przy wyborze najlepszego partnera zdają się na chemiczne substancje wabiące. Choć człowiek należy do ssaków, od bardzo dawna nie czuje się zwierzęciem i uważa się za coś lepszego. Czy organizm człowieka wytwarza jeszcze feromony, czy całkowicie uległ działaniu substancji sztucznych?
- Gdyby sztuczne wabiki działały zawsze i na wszystkich, nie byłoby żadnego problemu z uwodzeniem - uważa doktor Stanisław Dulko, seksuolog z Laboratorium Więzi Międzyludzkich. - Mógłbym ich użyć na przykład ja, a wtedy wszystkie kobiety w mieście porzuciłyby swoje rodziny i chodziły za mną.
Nie oznacza to wcale, że syntetyczne substancje wabiące to kompletne oszustwo. Działają, ale bardzo, bardzo rzadko. Użycie feromonu sztucznego to jak loteria. - Dla 150 tysięcy kobiet może być obojętny, a zrobić wrażenie na dziewczynie z następnej pięćdziesiątki - dodaje doktor Dulko.
Gdy syntetyczne feromony zawodzą, można przynajmniej działanie substancji wabiących u kobiet zakłócać. Mało kto wie, że skutecznie to czyni np. przyjmowanie środków antykoncepcyjnych. Te pigułki to coś w rodzaju kamizelki feromonoodpornej. Wysyłają do mózgu kobiety informację, jakby znajdowała się w ciąży. - Nie ogląda się wtedy za mężczyzną super-hiper, którego szukałaby w normalnych warunkach - twierdzi seksuolog.
- Oszukany mózg każe jej szukać osobnika statecznego, który zapewni bezpieczeństwo jej dzieciom. A później jest płacz.
Seksuolodzy w arsenale środków regulujących sprawy damsko-męskie mają o wiele skuteczniejsze niż pigułki zapobiegające zachodzeniu w ciążę. Choćby zażywane przez sportowców sterydy, które, o czym nie każdy wie, wydłużają czas wzwodu. Nie mówiąc już o Viagrze, Levitrze i podobnych substancjach "udoskonalających". Pobudzając przepływ krwi we właściwych miejscach sprawiają, że mężczyźni i kobiety są fizycznie gotowi na miłość. - Kiedy organizm reaguje właściwie, człowiek pozbywa się kompleksów i poprawiają się relacje między partnerami - wylicza doktor Dulko. - A ma być jeszcze lepiej. W przygotowaniu są środki dla kobiet, które otwierają je na stan zakochania, ułatwiają angażowanie się i sprawiają, że są w stanie spełniać oczekiwania mężczyzn.
Czy jednak taka partnerka będzie zakochana naprawdę? Żeby w tej sprawie mieć pewność, wystarczy tylko... sięgnąć do apteczki.
Pigułki szczęścia
Serum prawdy to środek, który podany człowiekowi uniemożliwia świadome kłamanie. Skopolamina (wyciąg z liści bielunia) działa na ośrodkowy układ nerwowy, powodując otępienie i zaburzenie sprawności intelektualnej. Powoduje także osłabienie woli i dlatego był kiedyś stosowany jako "serum prawdy" przy przesłuchaniach.
Co ciekawe, minimalne dawki wyciągu z bielunia działają przeciwwymiotnie i mogą być stosowane w chorobie lokomocyjnej. Większe - powodują gwałtowne przyśpieszenie akcji serca, zaburzenia oddechu, konwulsje i halucynacje. Kiedy ustalono, że po skopolaminie jednak można też zmyślać, zaprzestano jej używania. Dziś wykorzystują ją tylko kolumbijscy gangsterzy wobec konkurentów w interesach.
Teraz przebojem wywiadów wojskowych jest pentotal sodu. Jest pochodną pewnego kwasu. Relaksuje, otumania, rozśmiesza, a jednocześnie otwiera usta najbardziej opornym. Zeznają jak z nut, bo znajdują się w stanie na pograniczu snu i jawy.
Działanie relaksujące mają również leki z grupy Prozacu. Nie nadają się jednak do przesłuchań, bo nie otępiają, ale zwiększają w mózgu stężenie hormonu szczęścia - serotoniny.
Kiedy Prozac pojawił się na rynku, Amerykanie stosowali go masowo, licząc na to, że poprawi ich sprawność umysłową. Ale tak się nie stało i dlatego specyfik uznano za najlepszy dla pacjentów z depresjami lub nerwicami. Doniesienia na temat jego skuteczności są różne. Według niektórych naukowców pomaga, zdaniem innych może nawet pogorszyć nastrój. David Healy, szef wydziału psychologii na University of Wales College uważa, że wszystko zależy od predyspozycji psychicznych człowieka.
W końcu jesteśmy gatunkiem zmiennym pod względem zachowania. A to oznacza, że nie wszystko w człowieku da się wywołać sztucznie. No, chyba że chemicy i na to znajdą sposób...
Kulisy nr 45/2003
Przejdź do strony głównej.